Prof. Marian Zembala

(dziś szef Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu):

Z chorobą walczył do końca. Zawsze taki był. Nie poddawał się nigdy. To dlatego chorzy tak go uwielbiali, bo widzieli, jak o nich walczy. Nie znałem też drugiego lekarza, który by tak walczył z braniem łapówek od pacjentów. Nienawidził tego i tępił bez litości. Poza tym był fantastycznym szefem, bo nam, młodym, otworzył drogę. Popełnił wiele błędów, ale zasług dużo, dużo więcej.

Prof. Andrzej Bochenek

(kierownik I Kliniki Kardiochirurgii w Górnośląskim Centrum Medycznym w Katowicach):

Kiedy startowaliśmy w Zabrzu, w Polsce robiło się kilkadziesiąt operacji serca rocznie, przeszczepów żadnych. Po kilku latach było kilkaset operacji kardiochirurgicznych, przeszczepów serca kilkanaście, potem kilkadziesiąt. Dziś liczba operacji serca to kilkadziesiąt tysięcy. Robi się je w całej Polsce i niemal wszędzie tam można spotkać jego uczniów. To był właśnie Religa.

Bolesław Piecha

(wiceminister zdrowia ):

Nie mogliśmy się dogadać, nie chciał nigdy ustąpić. Kiedy odeszliśmy z ministerstwa, zrobiło się całkiem inaczej. To był wyjątkowo twardy gość. Podziwiałem go. Miał charyzmą. Wiedział, że umiera i umierał demonstrując jakąś odwagę. Był hardy jak nikt.

Prof. Lech Poloński

(kardiolog, przyjaciel Zbigniewa Religi):

To był wspaniały człowiek. Miał ogromną odwagę. Temu zawdzięcza swoje sukcesy. Zrobił mnóstwo dobrego dla chorych.

Był także niezwykle ambitny, nie dawał za wygraną. Te wywiady udzielane niedawno, w których tak dobitnie demonstrują swoją niewiarę w Boga. Wielu ludzi stojących nad progiem próbuje nawrócenia, a on jeszcze Panu Bogu wygraża. Cały Religa w tym był. Niezwykły gość.

Prof. Jan Sarna

(współpracownik i przyjaciel Zbigniewa Religi):

(...) Kochał świat, życie, ludzi. Prawdziwie. Bez egzaltacji i sentymentalizmu. W każdym widział Człowieka, a nie pozory, powierzchowność, pieniądze i tytuły. Sam był wielkim człowiekiem. Jestem świadkiem. (...) Jeszcze dziś budzę się rano i czasem przez mgnienie oka myślę: zaraz muszę jechać do Zbyszka, by omówić sprawy związane z Fundacją Rozwoju Kardiochirurgii. Jego Fundacją. Za sekundę uświadamiam sobie, jaki ten piękny świat jest kruchy. Liczne sukcesy zawodowe Zbyszka czy jego przygodę z polityką opinano już setki razy. Moje o nim wspomnienie mieści sprawy małe i wielkie: nieznane lub niezbyt znane sceny, wydarzenia, czasem krótkie chwile szkicowane z subiektywnego , przyjacielskiego , nie pozbawionego fascynacji punktu widzenia. Starałem się podać je prosto, bez zadęcia, zwięźle. Tak, jak On lubił. (...)" - pisze Jan Sarna,


   Do Góry

pamiętamy...




stat4u